Nie pierwsze i na pewno nie ostatnie eklerki w moim życiu. Do tej pory najczęściej robiłam je z przepisu mamusi na karpatkę. Zdażały się też bardziej lub mniej udane podejścia z innych przepisów. Te póki co najlepsze i najpewniejsze, jak dla mnie, są z przepisu z Master Chefa. Bardzo dobre proporcje składników, choć masa do wyciskania wyszła mi dość twarda, na tyle że nie dało się jej wyciskać z końcówką, tylko musiałam operować samym workiem z adapterem... I to był ich jedyny minus. Poza tym wyszły genialne!!
Składniki:
- 250 ml wody
- 100 g masła
- 200 g mąki
- 5 jajek (L)
- szczypta soli
Wykonanie:
W garnku zagotowujemy wodę z masłem. Wsypujemy mąkę i szczyptę soli i szybko mieszamy likwidując wszystkie grudki (najwygodniej jest drewnianą łyżką). Trzymamy na ogniu ciągle mieszając aż ciasto zrobi się błyszczące i będzie ładnie odstawać od ścianek garnka. Zestawiamy z ognia i zostawiamy do całkowitego ostygnięcia (całkowitego - nie do temperatury ciała - ma być chłodne w dotyku). Ostudzone ciasto miksujemy dodając po jednym jajku pilnując by każde było dokładnie wymieszane z ciastem. Powstałą masę pakujemy do szprycy z największą tytką jaką mamy i wyciskamy zgrabne eklery na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 190 stopni przez 20-25 minut do zezłocenia. Eklery powinny być całkiem suche, lekkie i puste w środku, jeśli takie nie są to suszymy je jeszcze na kratce w piecu z termoobiegiem pilnując ich coby się nie spaliły (to tylko parę minut). Po wystygnięciu delikatnie kroimy i nadziewamy dowolnym kremem. Polecam budyniowy krem z karpatki.
Smacznego.
świetne Ci wyszły:)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
Usuńbaaardzo podoba mi się ta propozycja, oj baaardzo :D
OdpowiedzUsuń