Kategorie

niedziela, 23 sierpnia 2015

Tęczowy sernik na zimno




Wakacje się kończą, upały odeszły w niepamięć. Czas powoli zakończyć sezon letni, a cóż lepiej się do tego nadaje niż sernik na zimno. I to nie byle jaki sernik bo tęczowy. Waham się co prawda czy jest to jeszcze sernik czy już deser z galaretek. Pomijając nazwę jest przepyszny!! Fakt, nie jest może najszybszy do zrobienia ale opłaca się poświęcić trochę czasu dla takiego efektu. Wszystkich zachwycił zarówno wygląd jak i smak. Doskonale robi się go w silikonowej foremce do babki.


Składniki :

  • 500g sera białego z kubeczka
  • 5 łyżek żelatyny
  • 1/2 szkl wody
  • 5 kopiastych łyżek cukru pudru
  • 6 galaretek: czerwona, pomarańczowa, żółta, zielona, niebieska, fioletowa
  • aromat waniliowy
Wykonanie:

Potrzebujemy sześciu miseczek w których zrobimy nasze galaretki. Każdą galaretkę rozpuszczamy w zmniejszonej o 1/4 ilości wody( jeżeli na opakowaniu mamy żeby rozpuścić w 2 szklankach wody to dajemy 1 i 1/2 szklanki). Odstawiamy do ostygnięcia. Gdy galaretki będą zimne, pierwszy kolor wstawiamy na około 10 minut do zamrażalnika by przyspieszyć proces tężenia a następnie wlewamy ją do do formy jako pierwszą warstwę i chowamy do lodówki ( i tak z każdym następnym kolorem przed wylaniem do formy ).
Żelatynę zalewamy wodą, mieszamy i odstawiamy do napęcznienia na 10 minut. Serek miksujemy z cukrem pudrem. Namoczoną żelatynę podgrzewamy lekko i mieszamy do rozpuszczenia. Dolewamy ją do serka i chwile miksujemy (ostrzegam że strasznie pryska). Część serka wylewamy łyżką na stężałą galaretkę i chowamy do lodówki na około 15 minut. Postępujemy analogicznie, lekko stężałą galaretkę wykładany na serek i do lodówki, na to kolejną warstwę serka i do lodówki a kolejną galaretkę do zamrażalnika. 
Jeżeli galaretka w zamrażalniku za bardzo wam stężeje wystarczy ją na chwilkę wstawić do mikrofalówki i dokładnie rozmieszać.

Smacznego.



czwartek, 6 sierpnia 2015

Ciasto świerszcz



Oglądałam przepisy na to ciasto już dłuższy czas, ale jakoś zawsze kończyło się na czymś innym. Z braku likieru miętowego i lekkiej niechęci do  kolejnego alkoholowego ciasta użyłam syropu miętowego i muszę przyznać że wyszło mega smaczne. Czas chyba jednak  poszukać tego likieru i zrobić poprawną wersje. Wykonanie zajmuje chwilkę, najdłużej schodzi z czekaniem aż masa z pianek przestygnie no i aż całość zastygnie. Jeśli czujesz miętę, to ciasto jest dla Ciebie.

Składniki:

  • 300 g markiz czekoladowych (najlepiej czarnych jak Oreo)
  • 50 g gorzkiej czekolady
  • 50 g masła
  • 150 g pianek marshmallows najlepiej w kolorze białym
  • 125 ml mleka
  • 60 ml likieru miętowego ( ja dałam syrop miętowy- około 100 ml)
  • 375 g śmietany kremówki
  • odrobina zielonego barwnika
  • dodatkowo czekolada do ozdoby
Wykonanie:

Połamane markizy, razem z kremem, i podzieloną czekoladą wkładamy do malaksera, albo innego robota i miksujemy na piasek. Przekładamy do miski i mieszamy z roztopionym masłem. Gotową masą wylepiamy dno i boki formy do tarty z wyjmowanym dnem (jeżeli takiej nie macie możecie spokojnie zrobić w tortownicy 24 cm, robiąc boki na około 3 cm). Gotową formę chowamy do lodówki.
Pianki i mleko umieszczamy w rondelku z grubym dnem i roztapiamy na minimalnym ogniu tak żeby nie zagotować mikstury. Można również dla bezpieczeństwa robić to w misce ustawionej na garnczku z wrzątkiem, tak żeby miska nie dotykała wody. Do rozpuszczonych pianek dodajemy likier lub syrop i odstawiamy do ostygnięcia. 
Gdy mleczko piankowe jest chłodne ubijamy kremówkę. Powinna zgęstnieć, ale nie być sztywna jak do mas czy innych deserów. Dodajemy do niej mleczko i mieszamy. Jeżeli uważamy że masa jest mało zielona można dodać trochę barwnika. Wymieszaną miksturę wylewamy na schłodzony spód i chowamy ponownie do lodówki najlepiej na całą noc. 

Smacznego.



poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Tiramisu




Czas już najwyższy wrócić do tego co lubię, czyli do prowadzenia bloga. Piec i gotować przez cały ten czas nie przestałam, ale jakoś weny na publikacje nie było. A szkoda, bo wiele ciekawych smaków i połączeń się nie zachowało. Ale obiecuje poprawę :D .

Jak już wracać to z czymś przepysznym. Pierwszy raz jadłam to tiramisu szmat czasu temu w Warszawie u Miśka bratowej. Podbiło wtedy moje serce. Smak jest doskonały. Mocno kawowe, z nutą alkoholu, kremowe i przepyszne... Rozpływa się w ustach. Na pogodę obecnie panującą za oknem idealne. Doskonale również na chłody, podane z aromatyczną gorącą kawą.
Zwiększyłam proporcje dwukrotnie w stosunku do oryginału, bo najwygodniej jest go zrobić na blaszce z wyjmowanym dnem, a ja mam taką tylko dużą o wymiarach 35x24 cm (co prawda na zdjęciach jest wariant pośredni masy bo miałam tylko 750 g mascarpone).
 Dziękuję pięknie Bożenko za przepis, na pewno wykorzystam go jeszcze nie raz (choć najlepiej smakuje zrobiony przez Ciebie).

Składniki:

  • 6 jajek
  • 4 łyżki cukru
  • 2 łyżki miodu
  • 1 kg serka mascarpone
  • 4 łyżki kawy zalane 1,5-2 szklankami wody
  • 8 łyżek alkoholu (u mnie amaretto, chociaż Misiek woli z whisky)
  • 420 g podłużnych biszkoptów
  • kakao
Wykonanie: 

Zaczynamy od zrobienia kawy i odstawienia jej do wystygnięcia. Ja kawę do tiramisu robię w dużej kawiarce, chyba 12 osobowej i dodatkowo lekko słodzę (około czubatej łyżki).
Oddzielamy białka od żółtek. Białka chowamy do lodówki a do żółtek dodajemy cukier i miód. ubijamy na gładką białą masę a'la kogel-mogel. Powoli ciągle ubijając dodajemy serek i ubijamy do połączenia składników. Białka delikatnie solimy i ubijamy na gęstą pianę. Partiami dodajemy do masy żółtkowej i delikatnie mieszamy.
Brytfankę wykładamy folią spożywczą, kawę mieszamy z alkoholem i zaczynamy zabawę. Biszkopty maczamy w kawie po czym układamy warstwę w brytfance, następnie 1/3 kremu. Posypujemy to przez drobne sitko kakao i zaczynamy od nowa. Moczone w kawie biszkopty, krem i kakao. Powtarzamy czynności trzeci raz obficie sypiąc wierzch kakao i wstawiamy na kilka godzin, a najlepiej na noc, do lodówki.

Smacznego.