Tsoureki po mojemu... przepis wzięty z tej strony. Wprowadziłam jednak swoje modyfikacje, po części dla tego że nie miałam dostępu do oryginalnych składników, a po części dla tego że nie dawałam sobie z nim rady. No i wygląd odbiega znacznie od tego co miałam chęć uzyskać. Smak jednak jest pyszne( jak dla mnie) i szczypiące w język( jak dla Miśka). Na pewno popróbuje z nim jeszcze, podmienię przyprawy, dodam wanilię i podmienię mąkę na chlebową (o ile dostane u siebie). Pomimo tego że wygląd nie jest idealny, to i tak jestem z nas dumna, że daliśmy radę zrobić warkocz z sześciu wałeczków i się nie zakręciliśmy.
przepis podaje zgodny ze stroną z której był, moje zmiany w nawiasach.
Składniki:
- 500g mąki do tsoureki ( u mnie zwykła mąka biała)
- 1 saszetka suszonych drożdży (u mnie 30 g świeżych)
- 250 ml pełnotłustego mleka
- 150 g drobnego cukru ( dałam puder)
- 1 łyżeczka mahlep (skórka z całej pomarańczy)
- 1 łyżeczka tłuczonej mastihy ( pół łyżeczki kardamonu)
- 2 jaja w temperaturze pokojowej
- 70 g margaryny
- 1 żółtko rozcięczone z wodą do smarowania
- dowolne dodatki do posypania
Z podanych składników wyjdą nam dwa całkiem niezłe bochenki. W bardzo dużej misce umieszczamy mąkę, suche drożdże ( świeże rozrabiamy z łyżką cukru na płyn i pozwalamy popracować), skórkę z pomarańczy i kardamon. W rondelku, albo mikrofali podgrzewamy margarynę, do roztopienia. Mieszamy ją z cukrem i mlekiem. Jak przestygnie to wlewamy ją do miski z mąką i dodajemy jajka roztrzepane widelcem. Łączymy składniki i wyrabiamy. W oryginalnym przepisie autorka używa szpatułki i dolewa oliwy, ale ja zaczęłam w tym momencie dosypywać mąkę, bo było to strasznie lejące i nie widziałam możliwości zrobienia z tego czegokolwiek, poza wylaniem do jednej większej foremki. Ciasto ma być gładkie i dość sztywne, żeby dało się z niego formować wałeczki. Gotowe zostawiamy przykryte folią spożywczą i ręcznikiem do rośnięcia na noc, lub wkładamy do nagrzanego do 40 stopni pieca. Powinno podwoić objętość. U mnie przez noc powiększyło się mniej więcej czterokrotnie. Ciasto jest wyrośnięte odpowiednio jeżeli po zanurzeniu w nim palca pozostanie otwór, który się nie zamknie. Po wyrośnięciu uderzamy ciasto z pięści i ponownie chwilkę zagniatamy na dobrze podsypanej mąką stolnicy, ciasto powinno być miękkie, elastyczne i odrobinę lepkie. Ważymy go i dzielimy na 12 równych części. Na jeden bochenek potrzebujemy 6 wałeczków o długości około 30 cm. Ja robiłam warkocze zgodnie z filmikiem na stronie przepisu. Każdy warkocz umieszczamy na papierze do pieczenia i odstawiamy do podrośnięcia( ma podwoić objętość). Po tym czasie pierwszy bocheneczek smarujemy delikatnie jajkiem i obsypujemy wybranymi dodatkami ( drugi smarujemy też zaraz przed włożeniem). Pieczemy w temperaturze 200 stopni około 12-15 minut. Studzimy na kratce i wcinamy.
Smacznego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz